czwartek, 25 sierpnia 2016

Playboy - Queen of the game


Lubię poszerzać horyzonty i odkrywać wszystko co dotąd było dla mnie nieznane. Dziedzina kosmetyczna jest mi szczególnie bliska, a tu nieustannie się coś dzieje. Pojawiają się nowości w kolorówce, pielęgnacji, zapachach, akcesoriach do makijażu, itd. To wszystko kusi, oj kusi, by wypróbować. Na swojej "chciejliście" mam sporo produktów, które chcę nabyć. Z tygodnia na tydzień jest ich coraz więcej ;) Znalazło się na niej również kilka zapachów, które mam ochotę poznać. Tymczasem dzięki ofeminin.pl miałam okazję poznać wodę toaletowa, o której przeczytacie kilka słów w dzisiejszym wpisie.




Playboy - Queen of  the game


Flakon, w którym został umieszczony zapach, utrzymany jest w stylu charakterystycznym dla marki. Nie da się nie zauważyć króliczych uszu znajdujących się na nakrętce. Nie jest to mój pierwszy produkt od Playboy. Jego poprzednikiem był zapach Vip, który z przyjemnością wykorzystałam. A jak jest z Queen of the game? 

Wiadomo, że flakonik odgrywa drugoplanową rolę. Najważniejsza jest woń. Albo nam odpowiada, albo nie. Ja zostałam jego zwolenniczką, choć pierwsze niuchnięcie odrobinę mnie przestraszyło. Zapach wydał mi się bardzo mocny i nie w moim guście. Zupełnie nie wiem dlaczego, bo drugie podejście było miłym zaskoczeniem. 


Czym urzekł mnie Playboy? Energetyczną zmysłowością i bardzo kobiecym aromatem. Jest on wyrazisty, kuszący i delikatnie słodki. Odnoszę wrażenie, że po aplikacji, wraz z upływem czasu, uwalniają się kolejne nuty zapachowe. Myślę, że jest to zapach dla kobiet pewnych siebie, zdecydowanych, lubiących skupiać na sobie uwagę. Idealny na imprezę, randkę, wyjście ze znajomymi. Nie jest zbyt intensywny, duszący czy uciążliwy. Według mnie to zapach na wieczór lub chłodne dni. Rozpyla się delikatną mgiełką, pozostając na mojej skórze ok. 8 godzin. Jeśli macie problem z trwałością perfum, polecam dobrze nawilżyć miejsca aplikacji np. wazeliną. Buteleczkę można nosić w torebce, nic złego się z nią nie dzieje, a uszy też nie przeszkadzają ;)

Nuty głowyczarna porzeczka, kawa i passiflora.
Nuty serca: kwiat pomarańczy i jaśmin wielkolistny.
Nuty bazy: paczula, czekolada, fasolka tonka i cedr.

Playboy Queen of the game przypadł mi do gustu. Jest niezwykle kobiecy i zmysłowy, przy tym słodki i elegancki. Dobrze się czuję mając go na skórze. Po zużyciu, chętnie sięgnę po kolejny flakon. 

Znacie ten zapach? 
Jakie są Wasze ulubione perfumy?


15 komentarzy:

  1. słodki i kwiatowy, moje ulubione połączenie, pewnie spodobałby mi się ten zapach

    OdpowiedzUsuń
  2. zazdraszczam. ja się nie dostałam, a strasznie bym chciała powąchać;]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szkoda... Następnym razem może się uda, a powąchać zawsze można ;)

      Usuń
  3. też ją testuję, zapach mi się podoba :) Chociaż moje ukochane perfumy to Gucci Guilty oraz Prada Candy :):) Z tych drogeryjnych zapachów nie mam nic ulubionego, ale ten Playboy to miła odmiana, jest nawet nawet :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten zapach okazał się dla mnie całkiem przyjemny, zostałam miło zaskoczona :)

      Usuń
  4. Nie znam tych zapachów, jak będę w drogerii to zobaczę czy mają i poniucham sobie :-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Korzystasz może z ekobiecej? Potrzebuję opinii czy warto bo znalazłam kod zniżkowy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Warto, śmiało możesz robić zamówienie. Kupowałam tam kilka razy :)

      Usuń
  6. mi nie do końca leży ale oddałam mamie :)

    OdpowiedzUsuń