niedziela, 28 czerwca 2015

Bourjois Rouge Edition Velvet - skąd ten zachwyt?



Pojawiły się już jakiś czas temu i szybko zrobiły furorę wśród blogerek. Czym sobie zasłużyły na tak dobre opinie i czy faktycznie są takie świetne? Musiałam sprawdzić i dziś poznacie moją opinię na temat tych pomadek. 



Bourjois Rouge Edition Velvet Matte Finish

Oglądając zdjęcia pomadek nie wiedziałam, na jakie kolory się zdecydować. Rozbieżność między tymi samymi odcieniami u różnych osób, była ogromna. Zdecydowałam się na 5 sztuk. 
Producent obiecuje wiele - matowe wykończenie, intensywne kolory, lekką, przyjemnie nakładającą się formułę, której nie czuć na ustach, łatwą aplikację, poczucie komfortu na ustach i 24 godziny trwałości. Jak to wszystko ma się do rzeczywistości? 





 Tak prezentują się pomadki na moich ustach.

Pomadki Rouge Edition Velvet mają fajne opakowania i precyzyjny, ukośny pędzelek, którym łatwo się maluje. Krycie jest dobre, choć aby uzyskać głębię koloru i intensywność, potrzeba dwóch warstw. Konsystencja kosmetyku jest płynna. Po nałożeniu na usta, pomadka przypomina lakier / błyszczyk. Stopniowo ten efekt zamienia się w ładne, matowe wykończenie. Aby pomadka "zastygła" na ustach, potrzebuje dużo czasu, czyli ok. 20 minut - pół godziny (w zależności od ilości zaaplikowanych warstw). 

To, że o usta należy dbać fundując im peelingi i nawilżając, wiadomo. Jeśli nasze usta są przesuszone, pomadka nie będzie wyglądała estetycznie i na pewno nie będzie miała dobrej trwałości. W przypadku Bourjois pielęgnacja to podstawa.

Nie mogę się zgodzić z producentem, co do wszystkich obietnic. Pomadkę czuć jest na ustach. Nie klei się jednak, nie rozmazuje, nie spływa z ust. Jeśli mamy suche skórki, może je podkreślić, co nie jest dziwne, w końcu to kosmetyk o matowym wykończeniu. Nie przesusza nadmiernie ust, ale też nie nawilża ich. 

24 godziny trwałości? Niestety nie, choć trwałość pomadek Rouge Edition Velvet jest dobra. Zależy np. od odcienia kosmetyku. I tak spośród tej piątki, którą posiadam, najlepiej utrzymuje się na ustach 03 Hot pepper. Jeśli nie jemy, pomadka pozostaje nienaruszona. W przeciwnym razie zaczyna schodzić od wewnętrznej strony ust. Lubi zbierać się również w załamaniach, choć na ustach ląduje uprzednio podkład lub puder. Biorąc pod uwagę całokształt, trwałość jest zadowalająca. 

Podobają mi się również odcienie pomadek - soczyste, intensywne i urzekające ;) Na koniec wspomnę jeszcze o zapachu, który może niektórych zrażać, gdyż do najprzyjemniejszych nie należy. Na szczęście mi bardzo nie przeszkadza, a czuć go tylko podczas aplikacji ;) Za opakowanie o pojemności 7,7 ml, zapłacimy w cenie regularnej  ponad 50 zł. 

Podsumowując: Rouge Edition Velvet to dobre jakościowo pomadki. Utrzymują się na ustach długo, dając ładny efekt matowych ust. Warto je mieć w swojej kosmetyczce. Nasuwa mi się na myśl porównanie do pomadko - błyszczyka Max Factor Lipfinity Color&Gloss. Efekt jest bardzo zbliżony, trwałość porównywalna. 



Macie swoje ulubione kolory pomadek z tej serii? :)



wtorek, 23 czerwca 2015

Uroczy nudziak z Manhattanu



Wracam po kilkudniowej przerwie z recenzją lakieru, którego wypatrzyłam przy okazji zakupów na ezebra. A że lubię takie kolorki, nudziak szybko wylądował w moim koszyku :) Mam kilka lakierów z tej serii je sobie chwalę. Przed Wami Manhattan Lotus Effect 51 T :)





Moja opinia:
  • Lakier ma piękny kolor. 
  • Ładnie połyskuje, tworząc jakby taflę na paznokciach.
  • Dzięki idealnej konsystencji zapewnia krycie po 2 warstwach.
  • Nie tworzy smug podczas malowania. 
  • Dobrze rozprowadza się na paznokciach.
  • Szybko wysycha.
  • Nie wysusza płytki paznokcia. 
  • Ma dobrze wyprofilowany pędzelek, którym wygodnie się maluje.
  • Trwałość na moich paznokciach 3 dni, później zaczynają ścierać się końcówki (i tak dobrze, bo moje pazurki są łamliwe).
  • Ma pojemność 11 ml, czyli sporą. 
  • Dostępny jest w niskiej cenie 3,69 zł.



Jak Wam się podoba ten kolorek?



wtorek, 16 czerwca 2015

BingoSpa - Brzoskwiniowy krem pod prysznic z witaminą A



Produkty pod prysznic idą u mnie prawie jak woda ;) Przemawiają do mnie te kosmetyki, które ładnie pachną. Na dalszy plan schodzą inne właściwości, choć nie są też bez znaczenia. Dziś opowiem Wam trochę o kremie pod prysznic, który gościł u mnie niedawno pod prysznicem.


BingoSpa - Brzoskwiniowy krem pod prysznic z witaminą A

Informacje o produkcie: Delikatny krem pod prysznic BingoSpa nakarmi Twoją skórę słodko orzeźwiającą brzoskwinią, a Ciebie napełni radością i chęcią do działania. Lekka, puszysta piana zmysłowo otuli Twoje ciało, a zapach soczystych brzoskwiń wyzwoli pozytywną energię. Dzięki zawartości witaminy A skóra odzyskuje młodzieńczy wygląd i blask. Na cały dzień pozostawi uczucie radości i słodkiego ukojenia.






 pojemność 500 ml
cena 5,99
dostępny tutaj

Moja opinia: Smukła, przezroczysta butelka z otwieranym wieczkiem, skrywa wewnątrz kosmetyk o wspaniałym zapachu. Przyjemna brzoskwinia uwiodła mój zmysł węchu ;) Zapach jest delikatnie słodki i nieduszący. Jego konsystencja jest kremowa. Dobrze pieni się podczas gorącej kąpieli. W całej łazience unosi się wspaniała brzoskwiniowa woń, co mi bardzo odpowiada. Daje to poczucie odprężenia.

Kosmetyk dobrze myje, oczyszcza i pielęgnuje skórę. Odświeża, odżywia, nie powodując wysuszenia. Nie zauważyłam, by też szczególnie nawilżał, ale zawsze po kąpieli i tak używam masła lub balsamu do ciała. Nie spowodował u mnie żadnych działań niepożądanych. 
Okazał się wydajny i przyjemny w używaniu. 

Lubię kosmetyki BingoSpa, fajnie się u mnie sprawdzają, szczególnie te pod prysznic. Ich zapachy są tak przyjemne, że nie sposób im się oprzeć :)


 Lubicie kosmetyki BingoSpa? :)




poniedziałek, 15 czerwca 2015

Pachąco z Nicole Cosmetics

 
Dziś pachnący post - w roli głównej wystąpi woda perfumowana Nicole Cosmetics. Marka posiada bardzo szeroką gamę damskich oraz męskich zapachów, które tworzone są z oryginalnych francuskich esencji. Zapachy Nicole są przyjazne dla środowiska, nie są syntetycznie farbowane, mają naturalne kolory. W ofercie firmy znajdziemy ponad 140 najbardziej znanych zapachów. 

Mój wybór padł na Nicole nr 106 - zapach kwiatowy, odpowiednik Lacoste Touch Of Pink.
 
Jego nuty zapachowe to: pomarańcza, drzewo sandałowe, fiołek, kolendra, jaśmin, wanilia, kardamon, piżmo, wczesna marchew.
 


Zapach znajduje się w prostej buteleczce o pojemności 30 ml. Nie jest to żaden wymyślny flakon, ale mnie to zupełnie nie przeszkadza, bo najważniejsza jest zawartość. Takie opakowanie jest praktyczne - korek dobrze trzyma, nie otwiera się, dzięki czemu zapach mogę włożyć do torebki i nie martwić się, że się otworzy. Dozownik działa bez zarzutu, rozpylając wodę perfumowaną delikatną mgiełką. 

Jaki jest zapach Nicole 106? Oczywiście kwiatowy. Każda z nut uzupełnia się wzajemnie, tworząc cudowną woń. Moim zdaniem delikatnie dominuje jaśmin, który tak uwielbiam. Nie jest to jednak zapach uciążliwy czy duszący. Jest przyjemny, lekki, idealny na ciepłe dni. 
Faktycznie przypomina perfumy Touch Of Pink. 
Produkt Nicole jest dobrej jakości. Bardzo długo utrzymuje się na skórze. W moim przypadku jest wyczuwalny nawet 24 godziny od użycia. Uważam, że to świetny wynik. Pamiętajcie, że zapachy dłużej utrzymują się na dobrze nawilżonej skórze :)


Polubiłam woń kwiatową Nicole i używam jej z przyjemnością. Jestem ciekawa innych zapachów. Ceny kuszą - są naprawdę przystępne, więc śmiało można szukać swoich ulubieńców pośród dostępnej oferty.


pojemność 30 ml
cena 24,99
Zapachy możecie nabyć tutaj :)


Znacie produkty marki Nicole Cosmetics? 


niedziela, 14 czerwca 2015

Annabelle Minerals - nowe podkłady w odcieniu Sunny!



Moja skóra bardzo lubi minerały.  W końcu są to produkty przeznaczone nie tylko do makijażu, ale i do pielęgnacji jednocześnie. Świetnie wypływają na cerę - nie zapychają, leczą drobne wypryski i chronią przed słońcem. Korektory, podkłady, róże, cienie - wszystkie te produkty pokochałam i używam z ogromną przyjemnością :)



Annabelle Minerals - podkłady w odcieniu Sunny

Jakiś czas temu Annabele Minerals wzbogaciło swoją ofertę podkładów o nowe odcienie - Sunny. Dostępne są one w 3 wersjach: rozświetlającej, matującej i kryjącej. Ja zdecydowałam się na sprawdzenie podkładów matujących.

Seria Sunny składa się z 4 odcieni. Co wyróżnia ją spośród pozostałych, czyli podkładów w odcieniach beige, natural oraz golden? Na pewno fakt, że zawiera żółte tony. I tu ucieszą się osoby poszukujące właśnie takich kosmetyków. Annabelle Minerals pomyślało też o bladolicych i stworzyło bardzo jasny kolorek w tej serii. Jest nim Sunny Cream, który będzie idealnie komponował się z cerą bladą i pozbawioną różowych tonów. Sunny Fairest oraz Fair to kolory nieznacznie różniące się między sobą. Myślę, że będą pasowały większości osób. Sunny light jest natomiast kolorem przeznaczonym do skóry śniadej lub muśniętej słońcem.







Moim faworytem został Sunny Fair - idealnie komponuje się z moją nieopaloną twarzą, nadając jej naturalnego wyglądu. Świetnie stapia się z naturalnym kolorem mojej cery, nie tworzy efektu maski. Matuje, przy czym nie jest to sztucznie wyglądający efekt. Z tym podkładem na buzi, czuję się pewnie. Jest lekki i przyjemny, zupełnie niewyczuwalny na twarzy. 

Efekt krycia można stopniować poprzez nakładanie kolejnych warstw. Według mnie pierwsza warstwa kryje na średnim poziomie, czyli całkiem nieźle. Po aplikacji drugiej buzia już wygląda idealnie. Produkt jest niezwykle wydajny, ponieważ nakładamy na buzię tylko cienką warstwę. 


Tak prezentuje się na twarzy (celowo pokazuję obszar, który posiada sporo piegów i pieprzyków): 


Podsumowując...Podkłady Annabelle Minerals okazały się idealne dla mojej cery. Bardzo się  polubiliśmy. Czuję, że moja skóra cały czas oddycha, pory nie są zapchane, a cera stała się zdrowsza :) Wiem, że to produkty, które sprawdzą się świetnie nie tylko latem :)



Podkłady można kupić tutaj.


Znacie Annabelle Minerals? Lubicie kosmetyki mineralne? :)

sobota, 13 czerwca 2015

Kolorowo - neonowo z lakierami Color Club


Na dworze upalnie. Już czas by sięgnąć po żywe odcienie lakierów do paznokci. Zestaw, który Wam dzisiaj przedstawię, dostałam na spotkaniu blogerek w Chełmie. Lakiery są całkiem przyjemne, choć nie bez wad ;)


Color Club - Electro Candy

Na stronie producenta czytamy, że Color Club to lakier "stworzony z wysokiej jakości składników, zapewnia wspaniały kolor i długotrwałe pokrycie oraz trwały połysk. Lakier nie zawiera Toluenu, Formaldehydu i DBP".





W zestawie znalazłam 6 soczystych kolorów lakierów oraz bazę. Każdy z tych odcieni jest neonowy, a do tego połyskujący. W zależności od światła zmieniają się. Ich konsystencja jest dosyć rzadka. W butelce znajduje się kulka, dzięki której z łatwością rozmieszamy produkt. Pędzelek jest cienki, jednak dobrze nakłada się nim kosmetyk.

Lakiery wysychają szybko. W zależności od koloru, trzeba zaaplikować 3-4 warstw, by uzyskać jednolite krycie bez prześwitów. Najsłabiej jest z kryciem Volt of Light (na zdjęciu poniżej 4 warstwy). A ten odcień, róż i pomarańcz, podobają mi się najbardziej ;) 

Lakiery dobrze utrzymują się na paznokciach, nie odpryskują. Po kilku dniach zaczynają się ścierać końcówki. Trwałość jest jednak kwestią indywidualną i często zależy od kondycji naszych paznokci. 

Color Club strasznie wysuszają płytki moich paznokci. Kolory mają cudne, typowo letnie i energetyzujące, jednak nie mogę ich często używać. 

Mimo starań, niestety nie udało mi się do końca uchwycić rzeczywistych odcieni, szczególnie What a Shock!
pojemność 15 ml
cena 16,99 zł
dostępność - tutaj


Podobają Wam się takie neonki na paznokciach? ;)



czwartek, 11 czerwca 2015

Czym różni się maska do włosów od odżywki?


Dbanie o włosy jest dla wielu z nas bardzo ważne. W końcu chcemy by układały się ładnie, a do tego były zdrowe. Utrzymanie ich w idealnej kondycji nie jest wcale takie proste, dlatego oprócz szamponów, sięgamy często po odżywki czy maski. Wiecie czym różnią się te dwa produkty? 


Maseczka jest produktem, który ma za zadanie wniknąć w głąb włosów oraz mieszków włosowych, by nadać im miękkości, delikatności, odżywić je i nawilżyć. Maska jest bogatsza w składniki odżywcze i ma ich dostarczyć więcej, niż włosy otrzymują w codziennej pielęgnacji. Tego typu produkt  wymaga dłuższego czasu stosowania. Aby wzmocnić jego działanie i ułatwić wnikanie substancji czynnych w strukturę włosów, można owinąć je folią i ręcznikiem frotte. 

Odżywka ma charakter kosmetyku pielęgnacyjnego. Ma za zadanie regenerować zniszczone włosy oraz chronić je przed uszkodzeniami. Często zawiera sylikony, by ułatwiać rozczesywanie. Powinna być dopasowana do rodzaju włosów - normalnych, suchych czy przetłuszczających się. Należy wziąć też pod uwagę inne kwestie m.in. brak połysku, problemy z łupieżem, włosy farbowane. Te produkty nakłada się na włosy na kilka minut.  Zbyt częste używanie odżywki może obciążać włosy.


Czas stosowania odżywki i maseczki znacznie różni się między sobą. Jeśli mamy go więcej, warto rozpieścić włosy maską, natomiast przy codziennej pielęgnacji dobrze jest stosować odżywkę, która będzie dopasowana do potrzeb naszych włosów. Za odpowiednią pielęgnację nasze włosy odwdzięczą się zdrowiem, pięknym połyskiem i witalnością.



A Wy używacie maseczek do włosów czy odżywek, a może obu tych produktów naprzemiennie?



- 40% na kosmetyki kolorowe w Drogeriach Natura 11 - 24 czerwca 2015!


Drogerie prześcigują się ostatnio w promocjach i to wcale nie małych! Kuszą obniżonymi cenami i trudno się oprzeć zakupom. Już dzisiaj będzie można zrobić zakupy w Drogeriach Natura -40% taniej, kupując minimum 2 sztuki kosmetyków kolorowych :)Powoli zaczynam tworzyć swoją listę zakupową z zachowaniem zdrowego rozsądku ;)

Promocja trwa od 11 - 24 czerwca lub do wyczerpania zapasów. 
Szczegóły tutaj.

https://drogerie-natura.okazjum.pl/gazetka/gazetka-promocyjna-drogerie-natura-11-06-2015,14196/1/

 Zastanawiam się, co jest mi potrzebne, co warto jeszcze kupić. Poszukuję trwałych trwałych pomadek do ust. Może znacie coś godnego polecenia? :)



wtorek, 9 czerwca 2015

Ambasadorska paczuszka Le Petit Marseillais - recenzja



Jakiś czas temu pokazywałam Wam ambasadorską paczkę od Le Petit Marseillais, w której znalazły się dwa pełnowymiarowe kosmetyki. To o nich będzie dzisiaj mowa. A czy przypadły mi do gustu, dowiecie się w dalszej części ;) 



Le Petit Marseillais - delikatny żel 2 w 1 pod prysznic i do kąpieli pomarańcza i grejpfrut
Le Petit Marseillais - delikatny żel pod prysznic werbena i cytryna



Oba żele posiadają takie same opakowania, które są praktyczne, przyciąga uwagę swoją letnią i energetyczną kolorystyką. Wersja pomarańczowo - grejpfrutowa ma pojemność 650 ml, natomiast werbena i cytryna 400 ml.




Ich konsystencja, jak przystało na tego typu kosmetyki, jest żelowa, dosyć rzadka, o bardzo delikatnym zabarwieniu żółto - pomarańczowym, prawie niewidocznym na skórze. Jedna kropla wystarcza, by wytworzyć mnóstwo piany pod prysznicem, przez co produkty te są niesamowicie wydajne. Pianka jest lekka, przyjemnie otula całe ciało. 
 

Zapach żelu pod prysznic i do kąpieli pomarańcza i grejpfrut to wyjątkowa kompozycja, która orzeźwia, odpręża i relaksuje jednocześnie. Dla mnie ma niesamowite działanie pobudzające, dodające energii. Dokładnie wyczuwam w niej pomarańczę oraz grejpfruta. Nie jest to zapach chemiczny czy mdły. Unosi się w całej łazience podczas kąpieli i jeszcze długo po niej :) Zapach ten idealnie trafia w mój gust. Świetnie sprawdza się w upalne dni.



Werbena i cytryna to zapach delikatnie słodki, połączony jednak z przyjemnym orzeźwieniem. Działa kojąco na zmysły, odpręża i sprawia, że nie chce się wychodzić spod prysznica. Podobnie jak poprzednik, nie ma zapachu chemicznego i mdłego. Fajnie sprawdzi się w upalne i te chłodniejsze dni. Zapach jeszcze długo po kąpieli, unosi się w całym domu :)



Obie wersje zapachowe bardzo polubiłam. Przyjemnie nawilżają skórę, odświeżają, dobrze ją oczyszczają. Po kąpieli skóra jest miękka, delikatna i aksamitna w dotyku. Są to żele, które rozpieszczają nie tylko ciało ale i zmysły :)


Jeśli chcecie zapoznać się z innymi produktami Le Petit Marseillais, zapraszam tutaj
#AmbasadorkaLPM



 A Wy plubiliście się z żelami Le Petit Marseillais? :)



poniedziałek, 8 czerwca 2015

Spotkanie blogerek w Miłocinie część 2 - upominki.


Wczoraj była relacja ze spotkania w Miłocinie, dziś zapraszam na część drugą - upominkową. Żaneta i Małgosia zadbały o każdy szczegół spotkania, nie wypuściły nas też z pustymi rękami. Mamy teraz mnóstwo nowych, zupełnie nieznanych produktów do testowania. Oczywiście testy już rozpoczęte :) Recenzje pojawią się za jakiś czas :)

A takie wspaniałości otrzymałyśmy:

 

A tutaj kosmetyki, które zdobyłam drogą losowania w loterii na rzecz zwierząt z Foondacji Felis:




 I kosmetyki z wymianki :)



W tym miejscu pragnę podziękować sponsorom upominków i raz jeszcze naszym wspaniałym organizatorkom :)






 Equilibra, Pszczela Dolinka, PartyLite, Biotanic, Produkty Benedyktyńskie, Lambre, Nami, Lucy Minerals, Costasy, Earthnicity, Rhea, Duafe ,Favital, Alchemia Lasu, GorVita, Elko, Eko Drogeria, Oleofarm, Norel, Dabur, Organika, The Secret Soap Store, Biolaven,Enklare, krainamydla.com, Neauty,


Coś Was szczególnie zainteresowało z moich nowości? :)



niedziela, 7 czerwca 2015

Naturalnie! Spotkanie blogerek w Miłocinie 6 czerwca 2015 r.



Wczorajszy dzień upłynął mi bardzo przyjemnie. Nic dziwnego, w końcu spędziłam go w wyjątkowym gronie blogerek :) Na początku każda z nas została obdarowana bukietem od organizatorek - Żanety oraz Małgosi. Zapach jaśminu unosił się chyba w całym budynku Restauracji - Kawiarni u Hanysa w Miłocinie :) Przy okazji chcę Wam polecić to klimatyczne miejsce, położone pomiędzy Nałęczowem a Lublinem. Można w nim smacznie zjeść (porcje są ogromne, a przygotowane dania zachęcają do konsumpcji). 




Naszym pierwszym gościem była Joasia - właścicielka sklepu naturalnego Organika. Z ogromną pasją opowiadała nam o kosmetykach. Do tak kompetentnej, a przy okazji przesympatycznej osoby, warto udać się na zakupy. Potrafi świetnie doradzić i widać, że kocha to co robi, dbając o swoich klientów. 



Jako drugie gościły u nas panie z PartyLite, które przywiozły ze sobą moc zapachów i pozytywnej energii. Po raz pierwszy mogłam obejrzeć dekoracyjną część asortymentu marki. Spodobały mi się także niektóre zapachy, aż zapragnęłam je mieć :)



Podczas spotkania miałyśmy okazję sprawdzić, jak działa krem i balsam do ciała Produkty Benedyktyńskie. Zakochałam się w zapachu kremu do rąk z miodem i żurawiną :)




Był też "pokaz" masażu relaksacyjnego w wykonaniu naszej organizatorki Żanety, która zajmuje się nim zawodowo. Podzieliła się z nami informacjami na tematy związane z masażem. Widać, że Żaneta lubi to co robi i świetnie jej to wychodzi :)



Naszemu spotkaniu przyświecał szczytny cel - pomoc dla zwierzaków z Foondacji Felis. Żaneta i Małgosia zorganizowały loterię, w której wszystkie chętnie wzięłyśmy udział.  


Pogaduchom nie byłoby końca, jak to zwykle bywa w tak fantastycznym gronie :) I choć zmęczona upalnym dniem, zadowolona powróciłam do domu z dwoma towarzyszkami podróży :) Było świetnie, dziękuję! :)